piątek, 11 marca 2016

Siarkowa walka z wypryskami

U mnie większość problemów zaczęła się mniej więcej w połowie ciąży. Mam skórę wrażliwą i delikatną, a hormony teraz też robią swoje. W tym okresie nasilił się problem z niedoskonałościami, a jest to upierdliwe jak wrzód na dupie ;). Nie można sobie tak jakby się chciało eksperymentować, próbować no i nie wszystkie kosmetyki są bezpieczne w tym czasieWalczę z niedoskonałościami na ramionach, łopatkach, brzuchu (co po przeanalizowaniu wszystkich kosmetyków wskazuje na BioOil), twarzy i dekolcie. Ale przechodząc do rzeczy...



   

HIGIENA 

Na najbardziej problematyczne strefy używam obecnie mydła do całego ciała Barwa Siarkowa. Kiedyś miałam już styczność z tymi produktami, ale dopiero teraz je doceniłam. W przeszłości zrezygnowałam z tej serii ze względu na okropny zapach, który teraz producenci chyba zmienili, bo mega mi się podoba. Przypomina mi napój "Sprite" z domieszką czegoś słodkiego. Może to kwestia hormonów, albo po prostu matka dojrzała do tych kosmetyków. W ogóle nie czuć siarki. Ale ja nie o zapachu, a o działaniu chciałam ;) Zauważyłam ze już po około trzech dniach mycia (nie szorowania) ciała zaczęły znikać znienawidzone krostki, a po nowych niespodziankach póki co nie ma śladu. Mydło jest bardzo delikatne, ale działa skutecznie i głęboko oczyszcza. Skóra po nim nie jest przesuszona czy napięta, a zapach (w tym wypadku niestety) nie utrzymuje się długo, więc nikomu nie powinien przeszkadzać podczas jak i po kąpieli. Co do wydajności, butelka 300ml wystarcza mi na niecały miesiąc, ale wiadomo ze zależy jak kto lubi się myć ;) . Pieni się bardzo dobrze. Ma za zadanie głównie zabijać bakterie, regenerować podrażniona skórę, zmniejszać stany zapalne i zapobiegać powstawaniu nowych. Słodzenie słodzeniem, ale te kosmetyki naprawdę działają tak jak powinny


  

Jeśli chodzi o twarz i dekolt, to z tej samej serii używam żelu stworzonego do tej partii. Jego skład jest bardziej bogatszy w składniki odżywcze choćby takie jak proteiny pszeniczne. Pieni się normalnie. Szału nie ma, ale do mycia tej części to akurat nie jest potrzebne. Jest wydajny, bo przy codziennym stosowaniu rano i wieczorem wystarcza na około 1,5 miesiąca. Tak jak zapewnia producent dokładnie oczyszcza pory, zmniejsza stany zapalne, ogranicza pojawianie się nowych zmian, ale nie zauważyłam, by twarz pozostawała nawilżona. Jest za to minimalnie zmatowiona w strefie T, choć to akurat szczegół w tym wszystkim.
Co jakiś czas wspomagam się mlecznym płynem do higieny intymnej z kwasem mlekowym. Dla niektórych może być to szok, a niektórzy z Was doskonale wiedza o co chodzi. Płyn z dodatkiem kwasu mlekowego idealnie koi podrażnioną skórę, pomaga zachować prawidłowe pH i nic po nim nie swędzi. Łagodzi stany zapalne, ale nie zapobiega powstawaniu pryszczy. Najczęściej sięgam po mleczka z Ziaji, ale Biały jeleń z kwasem mlekowym też sprawdza się świetnie. Z resztą.. Kwas mlekowy nie tylko na skórze daje zbawienne efekty, ale o tym może później :) 


 
PIELĘGNACJA CERY TRĄDZIKOWEJ I NAWILŻANIE

Co do pielęgnacji ciała - po pierwsze, to że mamy skłonności do wyprysków czy przebarwień nie oznacza, że musimy przestać ją nawilżać. Sucha skóra broni się, przez co wytwarza więcej sebum, a co za tym idzie - jeszcze więcej wyprysków. Także (zwłaszcza w ciąży) nawilżamy, nawilżamy i jeszcze raz nawilżamy. Wiadomo, ze ciężarna bardziej skupi się na brzuchu i piersiach, jednak nie zapominajmy o pielęgnacji również reszty ciała. Używaj tego na co Cię stać (choć z doświadczenia wiem, że nie zawsze droższe znaczy lepsze), co najbardziej odpowiada Twojej skórze. Warto wybierać kosmetyki naturalne (Ziaja, sklepy zielarskie, apteki itp.) bo te zazwyczaj nie uczulają, ładnie pielęgnu i pachną, ale są lżejsze dla już podrażnionej skóry, często poranionej od wyciskania i majstrowania przy naszych niespodziankach ;)




 Twarz to bardziej indywidualna sprawa, każda z nas ma inna cerę i każda reaguje inaczej. Ja używam na twarz oleju kokosowego, koziego mleka, albo kremu oliwkowego. Pielęgnacja zależy od nas samych. Sprawa jest prosta - używamy tego, co nam służy, byleby nie zapychać niepotrzebnie porów i dać skórze oddychać.



ZAPOBIEGANIE

Ale ... Lepiej zapobiegać niż leczyć. Tylko jak? A no tak, by przede wszystkim zwrócić uwagę na takie proste rzeczy jak:
- Trzymamy łapki przy sobie, nie dotykamy twarzy rękami,
- telefon, tak często jak to możliwe czyścimy ekran. Kiedy rozmawiamy przez komórkę wszystkie bakterie przeskakują sobie pięknie na nasze policzki i rozsiadają się wygodnie na całej twarzy, a nikt przecież nie lubi niechcianych gości ;) ,
- zmieniamy pościel przynajmniej raz na 2-3 tygodnie,
- nie robimy peelingów gruboziarnistych, w niczym to nie pomaga, a jedynie bardziej szkodzi rozsiewając bakterie i podrażniając dodatkowo stan zapalny,
- jako kobiety nie zrezygnujemy w tej sytuacji z kosmetyków, dlatego wybieramy te antybakteryjne, najczęściej w sztyfcie lub kremie, które dodatkowo minimalnie pomogą wysuszyć krostki,
- zawsze, ale to zawsze zmywamy makijaż. A jeśli naprawdę ci się nie chce, to zastanów się, czy wolisz poświecić 3 minuty padając na twarz ze zmęczenia, czy później tydzień na walce z wypryskami ;)

 

Może któraś z Was też ma dość niespodzianek.. Nie ma co patrzeć w lustro i płakać tylko znaleźć przyczynę i od razu zacząć działać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz